Jestem Suwalczaninem. Urodziłem się w Suwałkach. Tu się uczyłem i tu mam rodzinny dom. Wychowałem się wśród ludzi z Suwałk.

Jakież było moje zaskoczenie gdy jako dwudziestojednoletni chłopak, z polecenia kolegi, przeczytałem książkę Pana Edmunda Sobonia pt.: „Stalag IF Sudauen – piekło pod niebem suwalskim”. Książki, którą kupiłem w bibliotece za 10 złotych.

Przechodząc przez kolejne rozdziały tego opracowania czułem się jakbym czytał powieść fabularną osadzoną w czasach II wojny światowej a miejsce wydarzeń było fikcyjne tak samo jak opisywane w książce historie.

Nic z tego. Dramat jeńców Stalagu IF nie był historią wyssaną z palca. Piekło jakie przeżyli ludzie więzieni przez niemieckiego okupanta było dla współczesnego człowieka czymś co nawet trudno jest sobie wyobrazić a co dopiero doświadczyć. Pogwałcenie godności więzionych jeńców wojennych, terroryzowanie, bicie i głodzenie do tego stopnia, że osadzeni dopuszczali się aktów kanibalizmu to rzeczywistość, która przez trzy lata funkcjonowania obozu była codziennością. Codzienną katorgą uwięzionych w obozie Rosjan ale też Polaków, Włochów, Hiszpanów i Żydów.

I o tych wydarzeniach dowiaduję się w wieku dwudziestu kilku lat. Ani w szkole, ani w rozmowach z rodziną, sąsiadami czy przyjaciółmi nigdy nie padł temat obozu jenieckiego, w ramach działania którego 50 000 ludzi poniosło śmierć. Słownie: PIĘĆDZIESIĄT TYSIĘCY LUDZI. To tak jakby unicestwić wszystkich ludzi z jednego średniej wielkości miasta w Polsce: Bełchatowa, Legionowa lub Ostrołęki.

W Suwałkach świadomość społeczna o machinie śmierci zwanej obozem jenieckim jest bardzo niska. Z moich obserwacji wynika, że to nie jest tak, że większość ludzi coś wie ale nie do końca. Zdecydowana większość mieszkańców Suwałk i okolic, których znam i z którymi miałem przyjemność o obozie rozmawiać nigdy o jego istnieniu nie słyszała. Oczywiście, wiedzą, że za cmentarzem komunalnym przy ulicy Reja w Suwałkach znajduje się cmentarz nazywany przez miejscowych potocznie „Ruskim” ale w jakich okolicznościach tam się Ci zmarli znaleźli nikt właściwie w to nie wnika.

„Jest i już. Pewnie jakaś wojna czy coś…” – mówi mi kolega. Rówieśnik. Od 30 lat mieszkający w Suwałkach.

I choć na terenie miasta Suwałki ludzie jedli ludzi, umierali z głodu i zimna a chcący pomóc więźniom Polacy byli rozstrzeliwani na miejscu lub wieszani na szubienicy to nie ma w mieście miejsca pamięci ani szczególnie obchodzonych rocznic. A nie były to przecież wydarzenia sprzed Potopu Szwedzkiego tylko okropności, które działy się na Suwalszczyźnie jeszcze 77 lat temu. Tylko 77 lat temu!

A co wiemy o Stalagu IF Sudauen w pierwszym ćwierćwieczu XXI stulecia? Dalej niewiele. Największą jak dotąd pracę dokumentującą historię obozu wykonał śp. Pan Edmund Soboń pisząc książkę „Stalag IF Sudauen – piekło pod niebem suwalskim”. I choć książka ta liczy ledwie 160 stron i objętościowo oraz wizualnie przypomina raczej lekturę szkolną w czwartej klasie podstawówki niż pracę naukową o miejscu unicestwienia kilkudziesięciu tysięcy ludzi to Pan Edmund Soboń właśnie zrobił to czego przez dziesiątki lat nie podjął się nikt. Napracował się przez kilka lat, zbierał materiały o obozie oraz zeznania naocznych świadków spotykając się z Nimi i spisując ich wspomnienia. Chwała mu za to i cześć. To właśnie pamięci Pana Edmunda Sobonia dedykuję ten film. Za to, że otworzył mi oczy na fakt funkcjonowania miejsca, które było dla więzionych tam ludzi piekłem na ziemi.

A wszystko działo się dosłownie pod moim nosem (choć w innym czasie). W miejscach, przez które codziennie przechodziłem. W moim mieście.

Dlatego wraz z moim zespołem robimy ten film dokumentalny. Bo jestem zły. I jestem zły na siebie, że dopiero teraz biorę się za ten film i na to, że pokolenia przemilczały Stalag IF. Jestem zły, że jedni wiedzą niewiele a inni nie wiedzą nic. Dlatego ten film powstanie. By kolejni po Nas mieli świadomość, że wojna niesie za sobą ofiary i cierpienia. Jeśli wyciągniemy wnioski z przeszłości, zwłaszcza tej najstraszniejszej, szansa na powtórzenie się w przyszłości podobnego dramatu zmaleje bo Ci, którzy o wojnach decydują potrzebują na udział w Nich przyzwolenia społecznego. Uważam więc, że społeczeństwo, które wyciągnie wnioski z przeszłości nie wyda władzy pozwolenia na wojny w przyszłości.

I oby pamięć o tym czasie i o tej tragedii nie zginęła. Aby została na stałe w podręcznikach do historii w Polsce ale też w Niemczech i Rosji. Choć trudna to przeszłość i bolesna. Aby tragedia obozu i jego ofiar nie została zasypana w pamięci. Tak jak bezbronni jeńcy wojenni. Wapnem i ziemią.

Krzysztof Dawid Kowalewski

Reżyser filmu dokumentalnego „Stalag IF Sudauen”

Suwałki, 17.03.2021